Dlaczego dziś tak trudno znaleźć miłość?


Niełatwe czasy dla bliskich związków

Mam już dość słuchania o tym, że coś powinnam, bo mój zegar biologiczny tyka. Gdyby to było takie proste, jak twierdzą serdeczni doradcy, to byłabym w szczęśliwym związku. Przez pewien moment korzystałam z porad znajomych i zalogowałam się na kilku portalach randkowych. Straciłam jednak swój czas. Nie dość, że zapoznałam się z całym spektrum zaburzeń psychicznych, które mieli ci potencjalni partnerzy, to naraziłam się na stalking, ghosting i sexting. Poznałam więc nowe obcojęzyczne słowa, ale ani jednego ciekawego mężczyzny. Czy wybrzydzam? To jest prawdopodobne, ale z jakiego powodu miałabym nie być wymagająca? Może się poddałam, ale już nie wierzę w miłość. Straciłam nadzieję na to, że ona przyjdzie. Głosy przypominające mi o moim przemijaniu mogę uspokoić, zamroziłam swoje jajeczka. – opowiada z goryczą w głosie czterdziestoletnia Marta, która jest atrakcyjną, inteligentną menedżerką w korporacji. 
Edyta również jest singielką, ale ona wciąż wierzy w to, że uda jej się znaleźć swojego księcia. Stworzyła tablicę marzeń, na której widnieje obraz ich przyszłego domu, rodziny, a nawet wakacji. Jest też świadoma listy cech swojego idealnego partnera. Na randki chodzi kilka razy w miesiącu, ale nie była jeszcze w dłuższym związku. Czeka na „to coś”. Czasem dopadają ją jednak gorsze dni, w które zastanawia się w czym jest gorsza od swoich zamężnych koleżanek. 
Katarzyna w przeciwieństwie do Edyty, była w małżeństwie przez ostatnich 20 lat. Mąż jednak pewnego dnia wyszedł z domu i nie wrócił. Po tygodniu bez jakiegokolwiek kontaktu wysłał żonie maila, w którym wytłumaczył jej, że w ich związku coś się wypaliło i brakuje tego pożądania i ekscytacji, które były na początku, a on nie potrafi dłużej oszukiwać jej i siebie. Kasia dowiedziała się też, że przez ostatnie lata jej mąż poznawał kobiety na forach internetowych. Czuje się oszukana i nie ufa mężczyznom. 
Tomasz ma trzydzieści osiem lat, ale wciąż szuka kobiety idealnej. Nie pomaga mu to, że dookoła jest tyle ciekawych pań. Chciałby się zakochać, ale jak i kogo wybrać. 
Te cztery historie, chociaż wydają się bardzo odmienne, mają wspólny mianownik, którym jest poczucie bycia ofiarą współczesności. Wszystkie te osoby, chciałyby kochać i być kochane, ale uważają, że w obecnych czasach jest to bardzo trudne lub nawet niemożliwe. Kto je oszukał? I czy w przeszłości miłość i związki były prostsze?

Mamy mętlik w głowie

Faktem jest to, że jesteśmy obserwatorami i uczestnikami ogromnej zmiany cywilizacyjnej. Świat otworzył się i przyśpieszył dając nam tym samym olbrzymie możliwości. Mamy dostęp do technologii, która pozwala swobodnie się przemieszczać i komunikować z ludźmi z całego świata właściwie bez żadnych ograniczeń. Kiedy przypomnimy sobie historie naszych dziadków, to zazwyczaj była ona związana z jednym punktem geograficznym. Człowiek rodził się w konkretnej wiosce, w niej się wychowywał, kształcił. To tam poznał swojego współmałżonka i w tej przestrzeni zakładał rodzinę. Nasz dziadek miał więc ograniczony wybór decydując się na żonę. Nie miał szansy poznać kobiet, które mieszkały na drugim krańcu Polski. Nie mógł przejrzeć zdjęć  potencjalnych kandydatek w aplikacji randkowej. Był jednak pewniejszy swojego wyboru niż jego wnuczek, który decyzję podejmuje od kilkunastu lat. Ograniczony wybór był jego sprzymierzeńcem. Dziś możemy poznawać nawet setki ludzi każdego dnia. Przy takiej skali poznanie jest bardziej powierzchowne i często ogranicza się do przewinięcia zdjęcia w prawo lub w lewo na ekranie telefonu. Prawdziwym problemem jest jednak zjawisko określane w psychologii jako paradoks wyboru. Polega ono na tym, że jeśli opcji do wyboru mamy zbyt wiele, to w naszym organizmie pojawia się hormon stresu, zaczynamy się irytować, frustrować i w konsekwencji albo decyzję oddalamy w czasie albo nigdy jej nie podejmujemy. I to właśnie dzieje się dziś z większością z nas,  kiedy wybieramy życiowego partnera. Dlatego Tomasz wciąż poznaje nowe kobiety i przy żadnej z nich nie czuje spokoju, który miał jego dziadek przy babci. 

Zawsze może być lepiej

Skoro mamy tak duży wybór to zawsze może pojawić się ktoś lepszy. Do związków podchodzimy w sposób konsumpcyjny. Przyglądamy się partnerowi i oceniamy, czy jest w stanie zrealizować nasze potrzeby. Sprawdzamy go, testujemy, a kiedy okazuje się, że te potrzeby nie są realizowane, to wymieniamy na lepszy model. I tak jak kiedyś z butami szło się do szewca, a dziś kupuje się nowe w sklepie internetowym, tak nasi dziadkowie naprawiali to, co się psuło w relacji, a my kierujemy się w stronę nowej osoby.

Nasi dziadkowie mieli ludzi z wioski

Wymagania w stosunku do drugiej połowy nigdy też nie były tak wielkie. Nasi przodkowie realizowali swoje potrzeby u różnych członków swojej wioski. W lokalnej społeczności mieli persony, z którymi spędzali czas, rozmawiali, wymieniali doświadczenia. My dziś realizacją tych wszystkich potrzeb obarczamy partnera. To on staje się odpowiedzialny za nasze szczęście. To dość wygodne podejście, bo kiedy nie czujemy spełnienia w życiu, mamy kogo obwinić. Partner ma być naszym psychologiem, coachem, mentorem, księdzem, kochankiem, przyjacielem, panem złotą rączką, kucharzem, świetnym ojcem. Chcielibyśmy żeby ten sam człowiek zapewnił nam poczucie bezpieczeństwa, stabilizację, ale również zabawę i ekscytację. Jeśli nam tego nie daje, to wręczamy mu wypowiedzenie. Nasze bohaterki, Edytę i Magdę , zgubiły właśnie te wymagania. Nikt nie jest w stanie im sprostać. Zwyczajny facet po prostu widząc to załamie ręce, a wszyscy są zwyczajni. 

Romantyczny seks i romantyczna miłość

Małżeństwa naszych dziadków miały inny cel. Był to związek ekonomiczny. Bardzo często aranżowany. Seks w małżeństwie był po to, by w rodzinie pojawiły się dzieci, a od kochania była kochanka.  Dziś małżonek ma nam pomóc dosięgnąć transcendencji, także w sferze seksualnej. Samo pojawienie się drugiej połowy w naszym życiu ma boski charakter. Większość ludzi wierzy bowiem w instytucję „tego jedynego”, który został stworzony specjalnie dla nich. Wychowani na kulturze romantyzmu, hollywoodzkich filmach i disneyowskich kreskówkach, uwierzyliśmy w to, że ktoś jest nam przeznaczony, a kiedy już go spotkamy, to na niebie zaświecą gwiazdy, wybuchną fajerwerki lub w najbliższe drzewo trafi piorun. Pierwszy kryzys jest natomiast świadectwem tego, że człowiek, z którym zacząłem budować relację, nie jest tym odpowiednim. Wierzymy bowiem, że przy tym jedynym będzie perfekcyjnie, idealnie, znikną wszelkie spory i przez lata będziemy na hormonalnym haju, który w naturalny sposób zapewnia nam pierwszy etap miłości jakim jest zakochanie. Zapominamy jednak, że nie bez powodu natura sprawiła, że ta euforia trwa mniej więcej 2 lata. Nie bylibyśmy w stanie dłużej funkcjonować na takiej adrenalinie. Widać nie do końca rozumiał to mąż Edyty. Naturalnym jest bowiem, że po eksplozji zakochania przychodzi piękno codzienności i związana z tym praca nad rozwojem dojrzałeś miłości. 

Czy jest nadzieja na miłość?

Czy jesteśmy więc ofiarami społeczeństwa, czasów lub mitu romantycznej miłości? Stawianie się w takiej roli na pewno nie pozwoli wyjść z tego cyklu. Jeśli przekonania na temat związków i miłości nam nie służą, to warto je zmienić.  Co zrobić?
1. Po pierwsze, pogódź się z tym, że na początku nie możesz mieć pewności czy to ta jedyna lub czy to ten jedyny. Nie dostaniesz znaku w postaci gromu z jasnego nieba. Musicie się poznać, spędzać ze sobą czas, rozmawiać, zadawać sobie pytania. Niepewność potraktuj jako coś naturalnego, ale interesującego zarazem. To ona sprawia, że początki związku są tak ekscytujące. 

 2. Przyjmij to, że nikt nie zaspokoi wszystkich Twoich potrzeb. Pamiętaj, że w każdym związku będą jakieś wyzwania. Decyzja tak naprawdę polega na tym, z jakim zestawem wyzwań chcemy się zmierzyć.

3. Zrozum, że miłość jest decyzją. Najpierw decydujesz z kim chcesz się umawiać, z kim chcesz być w związku na wyłączność, budować intymność. Następnie decydujesz, z kim chcesz współtworzyć historię swojego życia. Wybierasz konkretną osobę z całym jej "bagienkiem", z wszelkimi problemami i cieniami. Nie chcąc jej zmieniać ani nie zakochując się w jej potencjale.  I oczywiście na twojej drodze pojawią się inni atrakcyjni, ciekawi ludzie, ale decydując się kochać konkretną osobę, decydujesz o tym, że twój troskliwy wzrok będzie podążał właśnie w jej kierunku. 

Julitta Dębska

Coach Relacji

You May Also Like

0 komentarze

Popularne posty

@julittadebska