Do tej
pory pisałam o coachach, których spotykałam podczas swoich podróży. Byli to
ludzie, którzy zadali mi czasem tylko jedno, ale niezwykle ważne pytanie.
Docierali gdzieś w głąb mnie i uruchamiali proces zmiany. Coachem można być
jednak samemu dla siebie – chociaż nie jest to łatwe. Utrudniają nam to głosy
wewnętrzne, które podpowiadają fałszywe odpowiedzi i budują nasze przekonania
tworząc fałszywe JA. W psychologii to fałszywe Ja określa się jako Ego. Jeśli
utożsamiamy siebie z Ego, nie potrafimy żyć w chwil obecnej, tu i teraz. Naszym
życiem żądzą wspomnienia z przeszłości, myśli o przyszłości i nasze fałszywe
przekonania o rzeczywistości. Jesteśmy jak więźniowie znajdujący się w
platońskiej jaskini.
Do tej pory pisałam o coachach, których spotykałam podczas swoich podróży. Byli to ludzie, którzy zadali mi czasem tylko jedno, ale niezwykle ważne pytanie. Docierali gdzieś w głąb mnie i uruchamiali proces zmiany. Coachem można być jednak samemu dla siebie – chociaż nie jest to łatwe. Utrudniają nam to głosy wewnętrzne, które podpowiadają fałszywe odpowiedzi i budują nasze przekonania tworząc fałszywe JA. W psychologii to fałszywe Ja określa się jako Ego. Jeśli utożsamiamy siebie z Ego, nie potrafimy żyć w chwil obecnej, tu i teraz. Naszym życiem żądzą wspomnienia z przeszłości, myśli o przyszłości i nasze fałszywe przekonania o rzeczywistości. Jesteśmy jak więźniowie znajdujący się w platońskiej jaskini.
Jesteśmy ludźmi w platońskiej jaskini
Platon opisuje ludzi, którzy od dzieciństwa
uwięzieni są w jaskini i skrępowani łańcuchami tak, że nie mogą się obrócić.
Ich twarze zwrócone są w stronę skalnej ściany, jaka stoi przed nimi, a jedyną
rzeczą, którą widzą są cienie pojawiające się na tej ścianie. Cienie te
stanowią, więc dla nich rzeczywistość. Nie są oni świadomi, że to co widzą, to
jedynie iluzja, a prawdziwy świat znajduje się poza zasięgiem ich
wzroku.
Wyzwolenie się z tych kajdan jest odkryciem tego,
kim naprawdę jestem. To natomiast wymaga nowej jakości uczciwości względem
samego siebie. Nie chodzi tutaj o osądzenie siebie, rozliczanie, piętnowanie
czy karanie, ale przyznanie się przed samym sobą do tego, co tak naprawdę
czuję, myślę, co mną kieruje i czego chcę.
Samotna podróż
Większość ludzi dziwi się, że często podróżuję w
pojedynkę. Jednym z powodów tego, dlaczego ludzie nie lubią jeździć sami na
wakacje, jest to, że robią wszystko byle nie być ze sobą. Takie spotkanie ze
sobą może okazać się bowiem bolesne. Można np. nagle uzmysłowić sobie, że to co
definiowałem jako szczęście, wcale nim nie jest lub, że to co robię jest
wynikiem przekonań i standardów narzucanych mi z zewnątrz.
Ja natomiast lubię bycie ze sobą, także w
podróży. Chociaż nawet mając takie warunki nie zawsze łatwo jest prawdziwie żyć
i cieszyć się chwilą obecną, być tu i teraz. Barcelona była jednym z moich
marzeń podróżniczych. Kiedy w końcu je zrealizowałam wybierając się właśnie w
taką samotną podróż przez pierwsze kilka dni trudno było mi się nią tak
naprawdę w 100% cieszyć. Widzę to zwłaszcza teraz wracają do swojego dziennika
z podróży. Początkowo moje myśli wędrowały wokół tego, co zobaczyć kolejnego
dnia, kiedy najlepiej ustawić się w kolejce do Sagrada Familia, czy jechać do
Montserrat i do Figueres, by zobaczyć Muzeum Daliego, czy nie jechać.
Dopiero po kilku dniach uspokoiłam się i zaczęłam
czerpać prawdziwą inspirację z otoczenia, poczułam w końcu wewnętrzny spokój i
dałam sobie przyzwolenie na spacer po miejscach, których nie było w planie,
robienie zdjęć kałużom i słuchanie szumu morza na plaży.
Sztuka uważności
Podczas podróży warto być jak dziecko, dla
którego każde
doświadczenie jest nowe. Delektować się smakiem
potrawy, którą próbujemy po raz pierwszy. Spróbować zatrzymać się i rozpoznać
jej składniki. Poczuć ducha miejsca, w którym jesteśmy.
Wyobrazić sobie, co czuł Gaudi projektując Casa
Battlo. Przyjrzeć się minom zwiedzających dach Casa Mila. Ten dach to akurat
naprawdę świetne miejsce do tego, by usiąść na jego brzegu lub na schodach
zamknąć oczy i na chwilę się zatrzymać. Można też otworzyć oczy, by cieszyć się
widokiem malowniczej Barcelony.
Jest to wspaniałe ćwiczenie na uważność i
kierowanie uwagi na „tu i teraz”, to co dzieje się w danej chwili, co widzimy,
czujemy, słyszymy, smakujemy.
Mi podróże w tym naprawdę pomagają, ale przecież
ćwiczyć uważność możemy wszędzie i o każdej porze. Dziś jedząc pstrąga, którego
mam na obiad skupię się na jego smaku i nie będę w tym czasie planowała listy
zakupów.
A efekty? Sami spróbujcie, sprawdźcie i opiszcie
Wasze wrażenia.