Czy zaangażowanie może być złe?
Leonardo da Vinci twierdził, że łatwiej jest powiedzieć "nie" na początku niż na końcu. Podejrzewam, że jeśli dostrzegł niedoskonałości swoich projektów tuż po rozpoczęciu prac, to lądowały one w koszu. Trudniej zapewne było mu postąpić w ten sam sposób z projektami, w które włożył serce i mnóstwo czasu.
Większość z nas, podobnie jak mistrz renesansowej sztuki, ma pragnienie bycia konsekwentnym i wyglądania na osobę konsekwentną w oczach innych ludzi.
Kiedy dokonamy już wyboru, wygłosimy swoją opinię, zajmiemy się konkretnym działaniem, to zarówno wewnątrz nas jak i w naszym otoczeniu, uruchamia się silny nacisk na zachowania zgodne z tym, w co już się zaangażowaliśmy. Usprawiedliwiamy wtedy naszą wcześniejszą decyzję i poprawiamy własne samopoczucie poprzez przekonywanie się do jej słuszności. Mechanizm ten jest na ogól pożyteczny i pozwala nam skutecznie funkcjonować w większości napotkanych w życiu sytuacji.
Pozwala on również budować trwałe związki romantyczne. Problem pojawia się, gdy relacje te, nie są dla nas dobre. Im dłużej trwa znajomość, im więcej w nią zainwestowaliśmy czasu, emocji, pieniędzy, im bardziej chwaliliśmy partnera na początku, tym trudniej jest podjąć decyzję o rozstaniu, kiedy nie czujemy już satysfakcji ze związku.
Historia pewnej znajomości
Przykładem jest historia znajomości Kasi i Tomka. Kiedy się poznali Tomek nie miał pracy i próbował odbić się finansowo w kasynie. Sytuacja materialna sprawiła, że mężczyzna szybko wprowadził się do swojej partnerki. Według Kasi ich wspólne życie odbiegało od ideału. Tomasz znikał na całe noce oddając się w szpony hazardowego nałogu. W dodatku coraz więcej pił. Prowadziło to do nieustannych kłótni. Kasia pragnęła założyć rodzinę i zależało jej na małżeństwie. Od swojego konkubenta dowiedziała się, że on nigdy nie miał i nie będzie miał takich planów. Kiedy Tomek pewnego razu wrócił kompletnie pijany do domu oświadczając, że rzucił kolejną pracę, Kasia kazała mu się spakować.
Po kilku miesiącach poznała nowego chłopaka, który troszczył się o nią, planował z nią wspólną przyszłość i w końcu się oświadczył. Nowy partner Kasi nie miał nałogów, miał tzw. porządną pracę i był w Kasi bardzo zakochany. Pewnego dnia do drzwi mieszkania dziewczyny zapukał jednak Tomasz. Zapewniał ją, że się zmienił. Znalazł pracę, nie chodzi już do kasyna, ma oszczędności i skończył z piciem. Powiedział też jej, że marzy o małżeństwie z nią i nie wyobraża sobie innej kobiety w roli matki jego dzieci.
Katarzyna uległa. Zostawiła narzeczonego i wróciła do Tomka. Po kilku tygodniach wszystko zaczęło wracać do normy. Tomek znów stracił pracę, wracał pijany do domu, noce spędzał w kasynie. Oświadczył też Kasi, że z uwagi na trudną sytuację finansową nie jest to najlepszy moment na myślenie o małżeństwie i rodzinie. Do normy wróciło wszystko poza jedną rzeczą. Kasia nigdy nie czuła się tak dobrze w tej relacji jak wtedy. Konieczność dokonania wyboru między mężczyznami uświadomiła jej, że jest on na pierwszym miejscu w jej sercu. Mechanizm zaangażowania i konsekwencji sprawia bowiem, że lubimy się oszukiwać.
Czy Kasia była naprawdę szczęśliwa? Nie sądzę, ale łatwiejsze było dla niej szukanie argumentów na to, że nie popełniła błędu, aniżeli powtórne rozstanie z Tomaszem. Budowanie życia zgodnego z własnymi potrzebami i wartościami było by prostsze, gdyby Kasia powiedziała Tomkowi "nie" już na samym początku znajomości.
Negatywny wpływ zaangażowania
W niektórych związkach już od samego początku coś jest nie tak. Widzimy sygnały świadczące o tym, że może być tylko gorzej. Mogą to być inne wizje przyszłego życia np. różnica zdań w sprawie posiadania dzieci. Może to być również zdrada na początku związku, nałóg partnera lub przemoc. Chodzi o wszystko, co sprawia, że czujemy, że nie chcemy tak żyć. Niestety bardzo często ignorujemy te sygnały i wchodzimy w niekomfortową dla nas sytuację głębiej. Zakładamy, że nasza druga połowa się zmieni, że nagle zacznie odczuwać potrzeby, których teraz nie ma. Usprawiedliwiamy niedopasowanie, różnice charakterów i toksyczne zachowania. Im dłużej trwa taka sytuacja, tym trudniej jest zakończyć relację.
Musimy zdawać sobie również sprawę z tego, że zaangażowanie i konsekwencja to silne narzędzie wpływu społecznego. Mogą z niego mniej lub bardziej świadomie korzystać nasi partnerzy do manipulacji nami.
Jak się bronić?
Badaniem tego mechanizmu zajmował się między innymi światowej sławy profesor psychologii społecznej, Robert Cialdini. W swojej książce Wywieranie wpływu na ludzi, zaproponował on sposoby na rozpoznanie i oparcie się niepożądanemu wpływowi dążenia do konsekwencji w naszym postępowaniu. Według profesora powinniśmy wsłuchiwać się w sygnały płynące z dwóch miejsc: z własnego żołądka i z głębi naszej duszy.
Z głębi żołądka
Sygnały z żołądka ostrzegają, że przymuszani jesteśmy do tego, by w imię konsekwencji, zrobić coś, czego wcale nie chcemy robić. Żołądek nie jest jednak specjalnie subtelnym i wrażliwym organem i wysyła nam sygnały, gdy manipulacja jest już oczywista. Doskwiera nam, gdy czujemy, że to, co się dzieje jest dla nas złe.
Z głębi duszy
Kasia, która postanowiła powrócić do Tomka uważa jednak, że ich relacja jest dla niej dobra. We własnym przekonaniu dokonała słusznego wyboru i konsekwentnie się go trzyma. Żołądek niczego jej więc nie podpowiada. Podejrzewam jednak, że jest taka część Kasi, która mówi jej, że coś jest nie tak. Tę część możemy nazwać duszą lub intuicją. To głos, który krzyczy jakby z naszego wnętrza, z poziomu serca, by jak najszybciej się z tego wycofać. W głębi duszy Kasia wie, że powrót do Tomka był błędem, ale wewnętrzny głos jest zagłuszany przez wszystkie uzasadnienia, które sobie zbudowała.
Czy Kasia ma szansę usłyszeć głos jej duszy? Trudno stwierdzić. Jedno jest jednak pewne. Im dłużej będzie trwała w obecnej sytuacji, tym szanse na usłyszenie wewnętrznego głosu maleją, a wraz z nimi przeminą inne możliwości ułożenia sobie prze nią życia.
Kasia w tej sytuacji musi odpowiedzieć sobie szczerze na pytanie: "Czy wiedząc wszystko to, co wiem teraz, dokonałabym tego samego wyboru, gdyby można było zawrócić czas?" Odpowiadając sobie na to pytanie warto wsłuchać się uważnie w pierwsze odczucie, które się pojawi w odpowiedzi na nie. Jest to odgłos z dna duszy. Wiarygodny sygnał, ale niestety bardzo krótkotrwały w zestawieniu z wszystkimi uzasadnieniami, które mogą go niemal natychmiast zagłuszyć.
Co zrobić? Jak się się bronić przed negatywnymi skutkami zaangażowania i konsekwencji? Ufaj swoim odczuciom. Wsłuchuj się w siebie. Zarówno w dźwięki Twojego żołądka jak i w dźwięki tego, co niektórzy nazywają duszą, inni intuicją lub wewnętrznym głosem. To najlepsi doradcy.
Julitta Dębska
Literatura: Robert B. Cialdini, Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka
Obraz: Zaangażowanie
3 komentarze
O, znam takie relacje, w które wchodzi się pomimo ewidentnych sygnałów alarmowych. Gdy osoby się nie za dobrze znają, a rozwinie się między nimi miłość, niełatwo ją zdeptać i postąpić w zgodzie z rozumem.
OdpowiedzUsuńNie twierdzę, że jest łatwo. Wprost przeciwnie. Ale często warto to dla siebie zrobić. Dodam tylko, że w toksycznych relacjach często to wcale nie jest miłość, a wzajemne uzależnienie.
UsuńUważam że to nie ma większego znaczenia jak się to nazywa w czym niestety lubuje się psychologia��Czy to mechanizm uzależnienia czy inny proces psychiczno-fizjologiczny czy zjawisko cała ta "toksyczność" jest wypadkową ludzkich emocji które jako human beings mamy i z którymi musimy się mierzyć w całym naszym życiu. Szczęśliwi Ci którzy umieją lub nauczyli się jak utrzymać emocje na wodzy i nie dadzą się im sprowokować zbyt pochopnie. Umiejętna obserwacja i dystans do zbyt pochopnych miłości��a w szczególności poznanie partnera w sytuacji trudnej pozwoliłaby ludziom uchronić ich od błędów. Niestety zazwyczaj nabywa się tego w doświadczeniu życiowym i z wiekiem. Gdyby nie emocje żylibyśmy w ciągłej homeostazie a to dopiero by było ciekawe w kontekście interakcji międzylydzkich. Wtedy chyba nie byłoby czegoś takiego jak miłość�� Życie to eksperyment oparty na emocjach. Ciekawe kto tym wszystkim zawiaduje i gdzie to laboratorium z ludzkimi probówkami��pzdr Sir Arthur����✌
OdpowiedzUsuń