O guru, który nie jest coachem
"Wiem, że nic nie wiem". Ta maksyma Sokratesa jest dla mnie pierwszym punktem zasad pracy coacha. Jako człowiek, jako coach jestem dla siebie kosmosem, który cały czas odkrywam. Im więcej mam wiedzy o sobie, tym większa jest we mnie świadomość tego, ilu rzeczy jeszcze nie wiem. Michał Anioł w wieku 84 lat powiedział, że wciąż się jeszcze uczy. Wielki mistrz stale widział obszary do poznania i rozwoju. Jeśli nie znamy w pełni samych siebie, to jak możemy mówić o wszechwiedzy o drugim człowieku, który jest innym kosmosem, odmienną galaktyką, z innym układem współrzędnych? Coach wiedząc o tym nie stawia się w roli mistrza w relacji ze swoim klientem.
Coach, który stawia się w roli guru pracuje w sprzeczności z filozofią coachingu. Guru to ktoś, kto zna odpowiedzi na wszystkie pytania i jest ostateczną instancją dla tych, którzy w niego wierzą i go wyznają. Guru to ktoś niekwestionowany, którego opinie, sądy, odpowiedzi nie mogą być podważone. Natomiast coach wie o tym, że nie zna tych wszystkich odpowiedzi i szuka ich w kliencie i jego zasobach.
Instytucję guru doskonale opisuje Paulina Młynarska w jednym ze swoich ostatnich felietonów dla Onetu :
Wystrzegałabym się nauczycieli przekonanych o tym, że tylko ich sposób prowadzenia zajęć jest dobry i właściwy. Istnieje wiele różnych szkół, stylów i sposobów praktykowania jogi. Ich wspólnym mianownikiem jest praca nad przekraczaniem własnego ego. "Zakochany w sobie z wzajemnością" jogin nie jest na właściwej ścieżce. Zdrowe kochanie siebie i dobroć dla własnej osoby to nie jest to samo, co zadufanie w sobie i przekonanie o tym, że się zjadło wszystkie rozumy. Tymczasem zdarza się, że gdy człowiek liźnie nieco wiedzy z zakresu jogi, wzmocni ciało i przywdzieje właściwy kostium, ego jest wielce wodzone na pokuszenie. "Oto mnie słuchają!", "oto jestem duchową przewodniczką tych nieszczęsnych, nierozciągniętych, nieogarniętych w swoim stresie i wewnętrznym zamęcie żuczków ludzkich!" – kombinuje sobie niejeden pseudojogin i niejedna narcystyczna niby-joginka. I dalej wciskać ludziskom swoje "mądrości" z półki z ezoteryką z księgarni internetowej. Dalej wsłuchiwać się w słodycz własnego głosu. Nazywam to "syndromem bogini" i uważam za jedno wielkie zawracanie głowy.
Pani Paulina pisze o nauczycielach jogi, ale właściwie każde jej zdanie można było by odnieść do coachingu, psychoterapii czy jakiejkolwiek innej formy pomocy ludziom. Syndrom bogini lub boga, może dopaść także coacha. I jest to zjawisko szalenie niebezpieczne i na pewno niepożądane w coachingu. Wyklucza bowiem jedno z głównych założeń tej metody czyli wiarę w to, że cały potencjał i wszystkie odpowiedzi są w kliencie coachingu, a nie w coachu. To klient jest swoim własnym mistrzem i guru i jego zadaniem jest dotarcie do swojej własnej wewnętrznej mądrości i prawdy. Prawda coacha jest zbudowana w oparciu o inną mapę wzorców, doświadczeń, emocji i przekonań. Coach może być człowiekiem z niezwykłą wiedzą i mądrością, ale nie jest w stanie wejść do umysłu swojego klienta, przeżyć wszystkich chwil, które przeżył klient, doświadczyć jego emocji. Coach zna mechanizmy wzorców, schematy postępowania i narzędzia do pracy z nimi, ale nie jest w posiadaniu jakiejś objawionej prawdy, która pasuje do każdego klienta. Każdy z nas jest bowiem unikalny i nikt inny nie miał ani nie będzie miał takiego samego odcisku palca jak Ty.
Zadaniem coacha nie jest więc budowanie swojego ego z pozycji wszystkowiedzącego mistrza, który zna odpowiedzi na każde pytanie, ale wsparcie klienta w budowanie jego zdrowej samooceny opartej na wierze we własną mądrość i własny potencjał.
Kiedy powinna zaświecić nam się czerwoną lampka podczas pracy z coachem?
1.Wtedy, gdy coach uważa, że wie lepiej i tylko on ma rację. Jedynie on ma dostęp do rozwiązania i jest w posiadaniu cudownej metody, która będzie lekiem na całe zło.
2. Kiedy patrzy na swojego klienta z góry i klient czuje się przy nim mniejszy, mniej wartościowy, głupszy, mniej dojrzały.
3. Kiedy coach daje rady, stawia się w pozycji mędrca, sugeruje rozwiązania.
4. Kiedy coach ocenia swojego klienta, jego postawę i zachowanie.
Czy to znaczy, że coach nie może w ogóle pokazywać swojej perspektywy?
Oczywiście może to robić, ale warto trzymać się kilku zasad:
1. Coach może, a nawet warto by dawał klientowi informację zwrotną, ale powinna ona dotyczyć tego, co on zaobserwował słuchając i widząc klienta lub jakie myśli, skojarzenia się w nim pojawiły. Warto zakończyć taką informację pytaniem o to, co klient o tym sądzi, co mu to mówi.
2. Warto wykorzystać do tego metaforę oraz również spytać klienta, co mu ta metafora mówi i co z niej wynosi.
3. Na etapie generowania pomysłów, kiedy klient stoi w miejscu i skorzystaliśmy z różnych innych metod, można wspomnieć o swoim doświadczeniu i pokazać, co się sprawdziło u nas i u naszych klientów, ale znów z bardzo dużym naciskiem na pytanie do klienta: Na ile jest to dla Ciebie przydatne? Jak to pasuje do Twojej sytuacji? Jak może Ci się to przydać? Co o tym sądzisz?
4. I warto zadbać o proporcje 90/10, gdzie 90 to przede wszystkim praca i pomysły klienta, a 10 to metafory i informacja zwrotna od coacha.
Co o tym sądzicie?
0 komentarze